Pribina 2018

Jak zwykle już kolejne święta wielkanocne spędzamy w Nitrze na Słowacji. Dzielimy się świątecznym jajkiem i wsiadamy do szybowców, żeby trochę rozruszać się po ciut zbyt długiej zimie. Moja wyprawa rozpoczęła się we czwartek. Około 12 razem z Julkiem wyruszyliśmy z Łososiny, żeby pohasać trochę nad Zoborem. Nie wszyscy jednak są w tak dobrej pozycji na mapie polski. Niektórzy kadrowicze pokonali ponad 1000km żeby się tutaj dostać.

Tatry na wysokości Popradu schowane w chmurach.

Koło 18, po małych przygodach na drodze dotarliśmy do Janikovców, gdzie położone jest nitrzańskie lotnisko. Udało się jeszcze w ten sam dzień poskładać szpaki, więc spokojnie mogliśmy uderzyć w kimę, i śnić o tłustych szlakach ciągnących się od Dunaju, aż po Martin.

Piątek przywitał nas sympatycznym, słonecznym i wietrznym porankiem. Wszyscy ochoczo zabrali się do przygotowywania sprzętu, pomimo pesymistycznych prognoz pogody. Rano dołączył do polskiego teamu stały bywalec Pribina Cup Łukasz Wójcik ze sporą ekipą pomocników.

Niestety jeszcze przed odprawą entuzjazm zaczął lekko opadać bo niebo zaklejało się co raz szczelniejszą warstwą nisko snujących się po niebie chmur.

Artura kolana cierpią w każdym locie, a robi to dobrowolnie, pomyślcie o tym następnym razem gdy będziecie narzekać na małą ilość miejsca w tanich liniach…

Powitalna odprawa rozwiała resztki nadziei na dzisiejszą konkurencję. Istniała jednak szansa na loty treningowe, z czego skorzystała spora część naszej ekipy. Adam (Brawo), Marek i Marta (Duo), Tomek (Diana 2), Artur (LS8), Julek (SZD55), Kinga (Brawo), Kamil (SZD-51-1 JUNIOR <sic!>), Paweł (Pegase) i Piotrek (ASG 29) wesoło buszowali przez kilka godzin wykorzystując żagiel na zboczu Zoboru.

Kamieniołom pod Żibricą

Ja (Discus 2a), Marek (Discus 2a) i Łukasz (JS1) i Gerard (LS1f) zostaliśmy na ziemi. W poniedziałek dołączy jeszcze do nas Zdzichu (ASG 29), który przewidział rozwój wydarzeń i sprytnie został na święta w domu 🙂

Miałem niestety małe problemy techniczne z szybowcem wiec na ziemi zająłem się dłubaniem przy Discusie oraz szukaniem wolnego miejsca na stojankach w miarę blisko punktu tankowania szybowców.

Jest to moja pierwsza Pribina w klasie 15m w której startuje się z balastem wodnym. Rodzi to o tej porze roku problem z niskimi temperaturami w powietrzu i niebezpieczeństwem zamarznięcia balastu. Najbardziej narażany na to jest mały zbiornik w ogonie którzy wykorzystujemy do ustawienia środka ciężkości szybowca w pożądanej pozycji, co bezpośrednio przekłada się na osiągi w powietrzu. Z tego też powodu nie można go napełniać wodą, lecz różnymi miksturami dobieranymi według preferencji pilota.

Kolejne świąteczne dni wyglądają kiepsko, jest cień szansy na latanie w Wielkanoc, ale normalna pogoda dopiero od lanego poniedziałku. Trzymajcie kciuki za dobre zawody. Życzymy wam już wesołego alleluja i mokrego śmingusa dyngusa! Następny Update w poniedziałek – stay tuned!