Veľká noc

Wielkanocny poranek przywitał nas chłodem i mocnym północnym wiatrem. Lotnisko po nocnych opadach wyglądało bardziej na basen, niż pas startowy. Po odprawie o godzinie dziesiątej już wiedzieliśmy co się święci. Task nie został ostatecznie anulowany, ale organizatorzy od razu zapowiedzieli, że nie będzie dzisiaj możliwości startu z wodą. Przeczuwaliśmy w kościach kolejny dzień treningowy. O godzinie 12:30 padła ostateczna decyzja o anulowaniu konkurencji, z możliwości holi na północne zbocza Zoboru. Nie zastanawiałem się zbyt długo bo już od czwartku siedzę na ziemi i czym prędzej pomknąłem szykować vetron (słow. szybowiec). Dzięki namowie Marka dwa dni wcześniej zmieniliśmy stojankę na miejsce na wysokości grida na kierunku 33 i dzięki temu dziś byliśmy pierwsi na starcie. Wystarczyło tylko podłączyć akumulatory, wrzucić spadochron i wypchnąć się do tyłu.

Po kilkunastu minutach porwał nas w górę mały Eurofox – samolot zaprojektowany z myślą o holowaniu szybowców. Wprawiony holownik wrzucał jednego po drugim na północna stronę zbocza przeskakując o zaledwie kilkadziesiąt metrów nad zboczem. Przy tak silnym wietrze (początkowo 50, a następnie 80km/h), żagiel zabierał bez większych problemów.

Zbocze Zoboru jest jednak dość krótkie i z minuty na minute robiło się co raz ciaśniej. Wysokość 500 kilku metrów nad poziom lotniska nie zachęcała do długich przeskoków na północny do kolejnych górek. Co jakiś czas zza chmur prześwitywało słońce i budziły się bardzo turbulentna termika. Niestety przy tak silnym wietrze noszenia były natychmiast rozrywane i nie dało się w nich zazwyczaj normalnie krążyć.

Magia zawodów – czy to jest widok nieba przy, który wyciągnęlibyście szybowiec z hangaru?  

W pewnym momencie w okolicach Żibricy Marek na Discusie 2a wdrapał się na 800m i przypuścił atak w stronę Tribca. Droga była lekko stresowa bo tuż przed, trafił na mocne duszenie na zawietrznej od mniejszej górki znajdującej się po drodze i musiał się ratować podkrętką w turbulentnym kominie tuż nad zboczem. Po chwili nerwów i podreperowaniu nieco wskazań wysokościomierza wskoczył na nawietrzną Tribca.

Po chwili i mi udało się powtórzyć jego manewr. Miałem jednak trochę więcej szczęścia i tym razem mniejsze pagórki pomiędzy Żibricą, Tribcem dały potrzymanie, więc dopadłem zachodnie zbocze góry na 600 m.n.p.l. i tam na mocnym żaglu pracującym po 2-4m/s wyjechałem na 1100m.

W między czasie co raz więcej szybowców dolatywało z Zoboru. Wzmocnienie siły wiatru spowodowało  wyższy zasięg noszeń koło lotniska i było już znacznie łatwiej przeskoczyć na północ.

Horny i pierwsze spotkanie z prawdziwym żaglem

Wysokości zrobiło się sporo i padł pomysł dalszego lotu na Vtacznik koło Prievidzy. Pierwszy raz wybrałem drogę na wprost przez lotnisko w Partizanskich. Niejednokrotnie słyszałem o fali w tym miejscu przy północnym wietrze. Niestety po drodze nic nie chciało trzymać i w okolicach miasta znalazłem się ciut za nisko żeby załapać się na jakieś noszenie. Musiałem grzecznie i powoli zawrócić w stronę Tribca. Las pod Tribcem jest dość rozległy toteż nie przyjemnie wlatuję się nad niego gdy trzeba przykleić się do zbocza. Na szczęście mniejsze górki bliżej doliny pracowały i kilka dodatkowych esów podniosły mnie z powrotem na wysokości na której mogłem bezpiecznie wlecieć nad drzewa.

 

Kolejne wykręcenie się w dynamicznych wydmuchach w okolicach Tribca. 1200m i tym razem wybór padł na drogę przez Skycov. Po drodze trafiałem nawet jeszcze dodatkowe podtrzymania więc leciałem praktycznie bez straty wysokości. Dzień się już niestety powoli kończył i jakoś odechciało mi się samemu pakować w kolejne tarapaty. Jutro pierwsza konkurencja, więc trzeba być wypoczętym i gotowym, więc jakieś ewentualne pola koło Prievidzy nie wchodziły w grę. Zawinąłem się więc spokojnie w stronę Nitry.

Dzisiejszy dzień był ciekawym treningiem przed zasadniczym lataniem w nadchodzącym tygodniu. Większość polskiej ekipy latała dzisiaj po kilka godzin. Mieliśmy cały wachlarz treningowy, od pierwszego prawdziwego lotu żaglowego, aż po laszowanie długali.

Od jutra normalne ściganie – trzymajcie kciuki!

Foto: Artur Łończuk, WW